czwartek, 4 maja 2017

"Królestwo Kanciarzy"

Pół roku temu pisałam tu o "Szóstce wron", książce wyrazistej, mocnej, porywającej i zaskakującej. Dziś napiszę o "Królestwie Kanciarzy", drugim i ostatnim tomie, bardziej wyrazistym, jeszcze mocniejszym, bardziej porywającym i jeszcze bardziej zaskakującym.
"Królestwo Kanciarzy" jak można się domyślić jest o zemście za ich "porażkę". O ile pierwszy tom, jest najeżony akcją, tak drugi aż wrze od emocji i zwrotów fabuły.
Tym razem na początku dostajemy mapę Ketterdamu, a pierwszy rozdział mnie nieco zmylił, bo wątek w nim zaczęty jest raczej pobocznym, nie mniej jest istotny dla motywacji i knowań naszych bohaterów; którzy w tej części odsłaniają nieco swoich swoich słabości. Wątki miłosne stały się bardziej dostrzegalne, nabrały konkretnej formy, zostały podjęte działania i doszło do interakcji, aż zaparło mi dech w tych kilku momentach.
Gdy byłam w połowie, akcja wyglądała jakby była w punkcie kulminacyjnym, byłam w szoku i nie dowierzałam, że przede mną jeszcze połowa! Nasze Szumowiny zostały okrążone i jak nigdy wcześniej postawione w sytuacji bez wyjścia. Jakże się pomyliłam! Oczywiście mogłam się domyślić, że Kaz nie pozwoli im tak skończyć. Szaleństwo, czyste szaleństwo.
Ciężko mi pisać bez spoilerów, gdyż emocje jakie we mnie wywołał ten tom, są kosmiczne. Napiszę więc o czymś, co jest intrygujące i pozwala czytelnikom skończyć historię wedle sobie; dostajemy bowiem zakończenie otwarte. Owszem, wiemy w którym kierunku chcą iść nasi bohaterowie, jednak nie wiemy co dokładnie się z nimi dzieje. Wiele wątków w ogóle nie zostało zamkniętych. Jednak dowiedziałam się, że na pewno trzeciego tomu nie ma co się spodziewać. Zatem sięgnę po inne dzieła tej autorki i będę czekać na następne :)


wtorek, 3 stycznia 2017

"Dziecko Odyna" pierwsza część CYKLU.

Książka od momentu premiery budziła we mnie pewne zainteresowanie, ale opis fabuły mnie nie przekonywał. W listopadzie jednak się skusiłam i zabrałam ją do domu. Czytanie zaczęłam mając pewne oczekiwania, w końcu porównują ją z Lackberg czy Nesbo! To nie może być byle co... I dostałam kubłem zimnej wody. 
Zabrakło mi wprowadzenia do świata, jakimi prawami się rządzi, kim jest Slokna, do której/którego wszyscy się wysyłają i przeklinają? Jasności nabrałam jakoś w połowie książki i było mi łatwiej czytać.
Następna rzecz, która mnie wyprowadzała z równowagi jest główna bohaterka- Hirka, i jej brak logicznego postępowania. Twoje życie jest zagrożone? Ucieknij! Jesteś bezpieczna? Super! Ale czekaj, jest On. No ale potępią cię... Ale On! No idź. Bądź zdruzgotana, że się przestraszyli i nie chcieli słuchać wyjaśnień. Fuck logick! Brawo dla tej pani! Jej działania nabrały dla mnie sensu w okolicy wydarzeń kulminacyjnych książki. Trochę późno, ale zawsze coś.

Dużym plusem za to dla mnie jest wcześniej wspomniany On- Rime An- Elderin, złoty chłopak <3 Szkoda tylko, że jak na ponad sześciuset stronicową powieść pełnej rozmaitych wydarzeń i ogromnego wachlarza postaci, jest jedynym, który pozwalał mi utrzymać książkę w ręku. 
Wróćmy jednak do okładki. Napisane jest tak "Cykl ten ma szansę stać się dla literatury fantasy tym, czym dla kryminału stały się książki Larssona, Nesbo i Lackberg". Chwilę, chwilę..Cykl? CYKL! Właśnie! i choć "Dziecku Odyna" daję 5/10, to sięgnę po drugi tom i dam szansę tej serii, w końcu jestem jakby nie spojrzeć w 1/3 całej historii. A jeśli i tak będzie słabo, to może chociaż Rime będzie super :P 

Zainteresowanych zapraszam na mojego instagrama:
@katja.chan

wtorek, 1 listopada 2016

"Szóstka wron" wspaniała sinusoida!

Do napisania tej recenzji zbieram się już chyba od tygodnia, bo nie do końca wiem od czego zacząć.
Więc może zacznę od tego, że kiedy ją kupowałam nie miałam skrajnie negatywnych czy pozytywnych emocji względem jej treści. Rozpaczliwie potrzebowałam czegoś do czytania, a "Szóstka wron" przyciągnęła moją uwagę emanując nieco mroczną aurą w zestawieniu sąsiadujących książek. Opis taki sobie, więc otwarłam sobie losowo w jakimś momencie. I pierwsze moje doświadczenie to śmierć, a zaraz za nią sojusz. Nie znałam wtedy bohaterów, ich historii i relacji jakie ich wiążą, ale po tym fragmencie coś się we mnie zapaliło. Tymi bohaterami byli Nina i Matthias, i ich historia była skrajnie dobra i zła. 

Ogólnie rzecz biorąc to zestawienie wydarzeń w książce przedstawione na wykresie wyglądałoby jak sinusoida, ciągłe zwroty akcji, nigdy nie jest za dobrze, nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Książka zaskakiwała, mimo naprzemiennej narracji wszystkich bohaterów, zawsze były ukryte jakieś plany czy tajemnice zatajane przed czytelnikiem.
Na początku książki dostajemy mapę świata, o którym jest mowa. Następnie plan skoku, który jest głównym tematem fabuły. Oczywiście przeplatają się też wątki miłosne.
Jeśli chodzi o bohaterów, poznajemy ich powoli, w zdawkowych retrospekcjach dowiadujemy się w jaki sposób znaleźli się w tym a nie innym miejscu, widzimy jaką drogę przeszli, jak się zmienili, jak walczą ze swoimi słabościami.
Gdy moje emocje po zakończeniu książki opadły mogę z czystym sumieniem przyznać, że to jedna z lepszych historii jakie czytałam. I choć szalone zakończenie jest trochę według mnie wymuszone, to jednak liczę, że sięgnę jeszcze po przygody Szumowin z Baryłki :)